W serwisie AliExpress z roku na rok można nabyć coraz więcej urządzeń krótkofalarskich. Ostatnimi czasy, chińczycy sami projektują bardzo przyzwoite urządzenia (Xiegu!), ale trudnią się też sprzedażą znanych i lubianych kitów. Jednym z nich jest Pixie, czyli transceiver z gatunku “ciężko zrobić to prościej”.
Dwutranzystorowa konstrukcja układu jest niewiele bardziej złożona od konstrukcji cepa. Sercem układu jest generator Collpitsa: tranzystor z kwarcem 7023 kHz. Drugi tranzystor pracuje na dwa etaty: na pierwszym (kiedy klucz nie jest naciśnięty) zajmuje się mieszaniem tego co wchodzi z anteny z sygnałem lokalnego oscylatora, a na drugim (przy wciśniętym kluczu) staje się końcówką mocy – wzmacniaczem klasy “B”.
Na odbiorze, sygnał z anteny po zmieszaniu z oscylatorem zostaje przekazany na popularny wzmacniacz LM386, skąd trafia do słuchawek a następnie do uszu operatora.
Mechanizmy działania są doskonale wyjaśnione w tej prezentacji, przystępne wyjaśnienie dla początkujących (i nie tylko) radiowców.
Jest to klasyczna homodyna, tudzież “odbiornik z przemianą bezpośrednią”. Odbiornik można przestrajać za pomocą znajdującego się na płytce potencjometru i diody pojemnościowej, aczkolwiek zakres strojenia to tylko ok. +/- 1 kHz. Homodyna odbiera dwuwstęgowo, tzn. jeśli nasz odbiornik jest ustawiony na częstotliwość środkową 7023 kHz, to będziemy słyszeli sygnały CW na 7021 jak i 7025 kHz, jako 2 kHz docierające do naszych uszu. I co gorsza – nie będziemy w stanie rozróżnić tych sygnałów, no chyba, że przestrajając lekko odbiornik. Wtedy zbliżymy się do jednego z sygnałów (i jego częstotliwość audio spadnie), a oddalimy od drugiego (i jego ton wzrośnie).
Teraz, praktyka. Złożenie kitu jest banalnie proste i każdy, kto miał już w życiu okazję trzymać lutownicę w ręce, powinien sobie poradzić ze zlutowaniem PCB bez większego problemu. Elementy są dobrze oznaczone, a w zestawie dostajemy listę wartości wszystkich komponentów. Rezystory można zmierzyć za pomocą miernika uniwersalnego, kondensatory mają oznaczenia cyfrowe, jedynie trzy cewki trzeba zidentyfikować za pomocą kolorowych pasków.
Po montażu pozostaje podłączyć napięcie z zakresu 9…12 V na wejście DC, a także antenę, słuchawki i klucz. Tyle – można ruszać w eter i walczyć o QSO, ja natomiast wolałem podłączyć Pixie do aparatury pomiarowej i upewnić się czy “to działa”.
Pierwsze co ukazało się moim oczom po podłączeniu Pixie do analizatora widma (przez tłumik 20dB), to sygnał oscylatora wyciekający do anteny:
W trakcie odbioru, do anteny trafia sygnał o mocy ok. -5..-6 dBm, czyli okolice 0,3 miliwata. Mało? Wystarczająco mało żeby się tym nie przejmować, ale wystarczająco dużo, żeby o tym pamiętać. Przy wybitnych warunkach propagacyjnych daje się nawiązywać QSO miliwatowymi mocami, a taki sygnał z pewnością będzie słyszalny lokalnie, tzn. w naszym sąsiedztwie. Pixie zdecydowanie nie jest więc radiem dla szpiega.
Kolejny interesujący parametr to moc wyjściowa – ile pary wydusi z siebie dwutranzystorowe radyjko?
Przy zasilaniu 9 V, na wyjściu pojawia się przyzwoite +25 dBm, czyli ok. 300 mW. Zwiększając napięcie do 12 V, dostajemy już ponad pół wata RFu – +27,5 dBm czyli ~560 mW. Taka moc doprowadzona do dipola lub innej pełnowymiarowej anteny daje bardzo spore szanse na skompletowanie QSO. Na SSB byłoby to frustrujące doświadczenie, ale telegrafia dużo lepiej przebije się przez szum tła.
Sygnał z generatora jest bardzo czysty i jeśli nie używamy szumiącego/brumiącego zasilacza, to na wyjściu naszego transceivera powinniśmy spodziewać się ładnej sinusoidy. Ale jak ładnej? Część prawdy pokaże nam szersze spojrzenie na analizatorze widma:
Poziomy harmonicznych kształtują się następująco:
- 2. harmoniczna: -21,6 dBc (12 V) ; -18 dBc (9 V)
- 3. harmoniczna: -37,1 dBc (12 V) ; -38 dBc (9 V)
Amerykańska norma FCC (Part 97) wymaga (dla urządzeń o mocy wyjściowej poniżej 5 W) harmonicznych na poziomie -30 dBc lub mniej, widać więc, że Pixie nie mieści się w tej kategorii ze swoim prostym, jednocewkowym filtrem wyjściowym. Przy opisanych wyżej mocach, sygnał w paśmie 14 MHz będzie miał ok. 4-5 miliwatów. Pomimo, że to więcej niż norma, to jednak tak samo mocny sygnał harmoniczny emitowany przez pięciowatowe urządzenie byłby dopuszczalny (bo 5 W: +37 dBm, minus 30 dB = +7 dBm, czyli 5 mW). Warto wiedzieć, nie warto się przejmować.
Czy warto wydać 14 PLN na Pixie? Tak, jeśli ktoś umie CW lub chce przeprowadzić kiedyś łączność tą emisją i odpręża go lutowanie kitów.
Jest w Pixie kilka irytujących rzeczy. Tor odbiorczy nie zawiera żadnego filtra audio, więc słyszymy wszystko wokół 7023 kHz plus/minus kilkanaście kHz (zależy od wieku operatora, starszy operator naturalnie będzie słyszał mniej). Mocne stacje oddalone o kilka kHz mogą mocno przeszkadzać w prowadzeniu łączności. Prosty filtr audio przed LM386, odcinający sygnały powyżej 1-2 kHz powinien mocno pomóc. Przy kluczowaniu nadajnika, w słuchawkach słychać bardzo głośne kliki – mało przyjemne, do tego stopnia że człowiek zaczyna się bać o swoją błonę bębenkową.
Za taką cenę, ciężko wymagać od Pixie wiele. Czas wykonać jakąś obudowę i czekać na korespondenta. Czekać – bo bez przestrajanego nadajnika przyda się odrobina cierpliwości 😉
/sq3swf